Fragmenty i cytaty



Cytaty z książki

„Kopuła” Pomarańczowa Czapka


„To okropne, gdy świadoma swoich czynów maszyna zaczyna przejawiać sadyzm”.


„Czuł, jak jej świadomość gaśnie. Jak pochłania ją nicość. Do tamtej pory nie myślał o końcu swojego życia, miał zbyt dużo rzeczy do zrobienia. Nie znajdował czasu na takie egzystencjalne sprawy. A teraz już wiedział, znał tajemnicę, widział, jak wygląda śmierć. Przeraziła go ta otchłań. Brak”.


 „– Naprawdę ludzie to dla ciebie tylko narzędzia do osiągania celów? Nie liczysz się z tym, że ktoś może zginąć w jakimś przeklętym laboratorium, czyniąc rzeczy, których nie musi robić na twoje rozkazy?! Naprawdę jestem dla ciebie równie nieważna, co te wszystkie maszyny?! A pomyślałeś kiedyś, że rani mnie twoja ignorancja?! Że mógłbyś chociaż udawać, że jesteś wdzięczny za to, jak przez ten cały czas pomagam ci robić to wszystko, na czego samo wspomnienie większość ludzi uznałaby cię za wariata, a każdy inny agent pojmałby cię albo zastrzelił?! Pomyślałeś?!”.


 „– Powołanie ludności do walki też jest przecież bez sensu. Ich ciała zaczynają się powoli degenerować od ciągłego leżenia na fotelach do przeniesień. Nadających się do służby znajdziemy może sto tysięcy. Ale nawet oni nie dorównają żołnierzom zewnętrznych, agentom ani nawet robotom. To ślepa uliczka, społeczeństwo nie umie się samo bronić – myślał na głos Heto”.


 „Jedną z rzeczy, których dowiedziałam się w trakcie swojego życia, jest fakt, że na świecie występuje tak duża liczba zmiennych, o których istnieniu nie wiemy i nigdy nie będziemy wiedzieć, tak wiele alternatywnych okoliczności, tak dużo punktów widzenia, z których można na coś spojrzeć, i taka zmienność, że nie istnieje nic, co byłoby dokładnie określone. Niemożliwym jest wypowiedzenie jakiegokolwiek zdania tak, by było ono prawdą, gdyż prawda nie istnieje. Godzi się próbować szukać stałych, niepodważalnych prawd, ale dużo łatwiej znaleźć punkt widzenia, z którego ta „prawda” odchodzi od samej siebie. Może kiedyś to zrozumiesz. Skoro nie istnieje prawda, to nie istnieje też jej zaprzeczenie – kłamstwo. To zdanie też przy innych zmiennych nie jest prawdą. Nie można kogoś okłamać”.


„Całe wieczory potrafił spędzać na dnie zbiornika. Siedział z rękoma nałożonymi na kolana i z otwartymi oczami. Widział jedynie ciemność, a otaczająca go zimna masa dzieliła się z nim swoim opanowaniem. W tej podwodnej medytacji najpiękniejsza była jednak cisza. Bezgłos, jakiego zaznał tam w ciemnościach, bezwzględne milczenie, dające mu upragniony spokój i kojące go. Słyszał jedynie bardzo powolne bicie swojego serca. Ciśnienie mu się nie naprzykrzało, wypuszczał powietrze malutkimi porcjami i nawet gdy miał już puste płuca, wytrzymywał na dnie jeszcze długo. Nie myślał o niczym – nie był ani smutny, ani szczęśliwy”.


„Być chimerą nie oznacza próby odrzucenia lub stłumienia swego naturalnego wzburzenia. Oznacza pogodzenie się z nim i akceptację swojej natury. Być chimerą znaczy przyjmować to, jakim się jest i wykorzystywać to jako atut. Być chimerą to współdziałać z drugim głosem jako pomocnikiem, a nie stale z nim walczyć. Być chimerą to znaczy czuć więcej, więc cierpieć mocniej i kochać silniej. Być bardziej, czyli mieć szansę spróbować wszystkiego i nigdy nie wyczerpać chęci zrobienia tego. Ale tak naprawdę chimerą być znaczy przede wszystkim wykorzystywać swój gniew jako siłę do chronienia tych, na których ci zależy. A każdy ma kogoś takiego, nawet jeśli chodzi o niego samego”.


 „ – Sądzisz, że jesteście moimi przyjaciółmi? – spytał z niedowierzaniem, a przed oczami stanął mu krzyczący na niego hologram Proxa. – Opamiętaj się, to nie spotkanie przy herbatce. Jesteśmy na wojnie, a ja dowodzę słabszymi siłami. Muszę trzymać blisko siebie ludzi, którzy mogliby mi zagrozić, i kontrolować ich – powiedział powoli, zimno i chyba trochę nierozważnie.

– Ach tak? – skwitował sarkastycznie albinos. – To dlatego tak często ze mną rozmawiasz?

Agent milczał, przez moment nie odpowiadając na zadane pytanie.

– Tak, dlatego – stwierdził krótko”.


 „– Jesteś złym człowiekiem, wiesz?

Zarządca przeciągnął dłonią po zaczesanych do tyłu włosach, wiedząc, że będzie to trudna rozmowa, być może najtrudniejsza, jaką przeprowadził kiedykolwiek z siewcą.

– Nie ma złych ludzi – zaczął powoli. – Podział na dobrych i złych jest dziecinny i nierealny. Spójrz na siebie, jesteś doskonałym przykładem. Byłeś uznawany za złego, a teraz ludzie mają cię za dobrego. W rzeczywistości jednak nie jesteś ani taki, ani taki. Nie ma złych ludzi – są nieudacznicy i ci, którzy mają siłę, by zmienić coś w otaczającym ich świecie. I nie oszukujmy się, żaden z nas nie jest nieudacznikiem”.


 „– Musisz być smutnym człowiekiem – stwierdził siewca, patrząc w podłogę pustym wzrokiem.

– Dlaczego? Niczego nie tracę. Ludzie w większości nie zasługują na uwagę. Są płytcy, ograniczeni w swych poglądach, wiedzy i sposobie patrzenia na świat. To jakieś nieporozumienie ewolucyjne, że ten gatunek do czegokolwiek doszedł. Mogę być smutny tylko dlatego, że muszę żyć pośród nich. Być ich przewodnikiem, bo nikt inny nie potrafi, i nigdy nie zostać za to docenionym”.


„Skoczył z budynku i zaczął nabierać prędkości. Obecni w okolicznych wieżowcach mogli podziwiać spektakl – dwóch międzyprzestrzennych skoczków grających w śmiertelnego berka”.


 „– Ten ląd przeżył wojnę kosmiczną z Mówiącymi Kolorami, a potem konflikt globalny ludzi z robotami. Ty zniszczyłeś go w jeden poranek. Nie, nigdy nie myślałam, że będąc wolna, zobaczę takie zniszczenia, wiedząc, że przyłożyłam do tego rękę i zastanawiając się, co jeszcze obróci się w pył z powodu wojny, której tak bardzo pragniesz, a w której ja ci pomagam. – Żadne słowo nie zostało wypowiedziane jako oskarżenie. Vilia była wyraźnie zła jedynie na siebie”.


 „Były ich miliony, może nawet setki milionów. Liczba trudna do pojęcia. Poczynając od robotów, nie większych od ludzkiej głowy, do gigantów przerastających chrząszcze, z którymi przyszło im kiedyś walczyć. Leciały równo, nadciągając w stronę cumulonimbusa”.


 „– Nadzieja. Skąd wziąłeś coś takiego? Wygrzebałeś to z dna otchłani pojęć bezużytecznych? Czasem nie leżało tam gdzieś obok niego współczucie? Nigdy nie podjąłbym żadnego ryzyka, mając jedynie nadzieję, że mój plan się uda. Myślisz, że to nadzieja stała za moją rewolucją? – Agent, mówiąc to, zastanawiał się, dlaczego jego rozmówca zawsze musi się z nim o wszystko wykłócać. Tymczasem tamten już odpowiadał:

– Nadzieja to podstawa – wypomniał Rdza. – Jak to mawiają w moich stronach i czasach: „nadzieja umiera ostatnia”.


 „Ciężki jest los tego, kto nie ma nad sobą przełożonego i nie może po prostu wypełniać rozkazów, nie myśląc, czy są one właściwe, czy nie. Dowódca nikogo nie może spytać, co robić – przynajmniej tak ich szkolono”.


 „Strach był dla niego zbyt ludzki, by mógł mu się poddać. Tylko słabi ludzie boją się czegoś, co już minęło, a czego nie można już zmienić. Po co bać się przeszłości, to irracjonalne. Tym bardziej, gdy jest się władcą”.


 „– Tak, ale rozgryzienie, okłamanie i wykorzystanie kogoś jest podobne do gry. Każda osoba to gra. Jedni są łatwiejsi, inni nie. Jedni to szachy, a inni to kółko i krzyżyk. On był jak wielocyfrowy kod. Bardzo długo nie wiedziałem, co jest jego maską, a co nim – tłumaczę”.


„– Wyobraź sobie, że patrzysz na dzieło swojego życia, coś, co utkałeś po wielu latach prób. Z dumą obserwujesz, jak rośnie i gdy jest już bliskie legendy, dostrzegasz na nim małą rysę. Nieistotną, jednak i tak ta rysa zaprząta twoje myśli, zaczynasz wątpić, że to dzieło to ideał, maksimum twoich możliwości. Gdy wychodzisz z tej zadumy, zauważasz, że rysa zmieniła się w pęknięcie i już rozumiesz, iż dzieło bez twojej pomocy runie. Zadajesz więc sobie pytania: „skoro nie jest szczytem twoich możliwości, to czy jest warte ratowania?”, „czy nie lepiej odstąpić od niego i obok spróbować ponownie?”, „czy nie stracisz jedynie czasu, próbując odwlec nieuchronne?”. Nagle uświadamiasz sobie, że podczas twoich rozmyślań pęknięcie rozrosło się, a cała sieć rys obrasta już twój twór jak pajęczyna. Nie masz czasu na myślenie – możesz popchnąć dzieło swojego życia, by upadło wcześniej i zacząć budowę od nowa lub rzucić się do jego ratowania, jeśli nie jest już za późno. Co robisz?

– Niszczę je – odpowiedział zimno i błyskawicznie Hetor”.